Biomutant – Największe rozczarowanie roku?

Biomutant
Biomutant: Cover Art

Biomutant już od pierwszego trailera w 2017 roku był przedstawiany i promowany jako niezwykle ambitny projekt relatywnie nowego developera – Experiment 101. Mimo, że ich zespół miał liczyć nieco ponad 20 osób, gracze na całym świecie zaufali obietnicom zapierającego dech w piersiach, post-apokaliptycznego open world RPG, w którym wcielamy się w antropomorficzne zwierzęta kung-fu. Dlaczego? Głównie dlatego, że wydawcą miał być THQ Nordic, znany ze swojej jakości chociażby ze względu na Remnant: From the Ashes bądź Darksiders Genesis. 4 lata później, 25 maja 2021 roku, Biomutant wreszcie ujrzał światło dzienne – i jakiż był to zawód. Recenzje wahały się od niepochlebnych do bardzo negatywnych, rzadko prezentując grę w pozytywnym świetle. Wtedy pomyślałem: przecież nie może być tak źle, gra wygląda całkiem ładnie – i zakupiłem cyfrową wersję. Nie potrafię wymyślić gorszego sposobu na pozbycie się 250 zł.

Kreator postaci

Zaczynamy od krótkiego cinematica i gra wrzuca nas w kreator postaci. Dobór statystyk wpływa na budowę ciała naszego futrzaka – jeśli wrzucamy dużo punktów w siłę, bohater będzie komicznie napakowany; jeśli pójdziemy w inteligencję, będzie miał głowę wielkości tułowia, zręczność wpływa na długość nóg i tak dalej. O ile nie weźmiemy zbalansowanych statystyk nasz bohater na 99% będzie paskudną abominacją, którą wstyd w ogóle zagrać – nie mówiąc już o prezentowanych rasach, które z wyjątkiem 1 czy 2 wyglądają absolutnie odpychająco. Opcje kustomizacji są dość ubogie, bo po wybraniu rasy i dobraniu statystyk możemy jedynie zmienić kolor i kształt znaków na futrze, spośród zaledwie kilku presetów. Następnie wybieramy klasę i wreszcie wchodzimy do gry.

Historia

Od samego początku narrator zajmuje 80% czasu rozgrywki, przerywając nam za każdym razem, jak chcemy pobawić się postacią. Pierwsza godzina gry ma w sobie jakieś 2 sceny walki, reszta to bezsensowna ekspozycja wielkości ciężarówki, którą gracz ma sobie naraz przyswoić. Dałoby się to jeszcze wytłumaczyć, gdyby historia w tej grze była dobra, ale nie jest – nazwy na siłę próbują naśladować umysł pięciolatka, a rpgowe „opcje” dobra i zła są komicznie sztandarowe, wahając się pomiędzy ,,co chcesz zrobić z tym złapanym zwierzakiem?”

>Zachowaj i pogłaskaj
>Zabij

To nie są dobre i zniuansowane moralne dylematy, których gracz spodziewa się po nowoczesnym RPGu – to czarno-biały świat, pozbawiony jakiejkolwiek wartości, który w pierwszej sekundzie można przejrzeć na wylot. W żadnym momencie historia nie zaskoczyła mnie ani nie sprawiła, że zaczęło mi zależeć na jakiejś postaci – po prostu mnie to nie obchodziło. W pewnym momencie zacząłem pomijać wszystkie dialogi, żeby jak najszybciej dotrzeć do końca. Jednym z głównych (ale na pewno nie jedynym) problemów „fabuły” Biomutant jest fakt, że wszystko opowiada jeden monotonny narrator – nie ma w grze żadnych innych aktorów głosowych (poza okazjonalnym duchem dobra i zła, którzy też nie robią dobrej roboty), i jego głos bardzo szybko staje się irytujący, czy wręcz usypiający. Wreszcie, nie widziałem bardziej pozbawionego sensu i wagi zakończenia w całej historii swojego grania.

Biomutant jako bijatyka

Walka to jedyne pole, gdzie Biomutant ma jakąś szansę na obronę (może poza grafiką, która ma swój urok). Oczywiście chodzi o same mechaniki bitwy –  gra oferuje wiele buildów i umiejętności, które można wymieniać i mieszać, co momentami jest nawet angażujące. Całość rujnuje jednak ścieżka dźwiękowa, a konkretniej jej całkowity brak. Ciosy padają, ale ich nie słychać, wrogowie są wysyłani w powietrze i targani po całej arenie, ale nie akompaniują temu żadne satysfakcjonujące odgłosy walki. Jest po prostu… pusto. Przeszkadza to w jakiejkolwiek imersji i zabiera praktycznie całą zabawę z walki. Dodajmy do tego bardzo linearny i nudny poziom trudności, gdzie wrogowie to po prostu większe gąbki, które nie stanowią żadnego zagrożenia, a także fakt, że w grze jest zaledwie kilka typów wrogów (po prostu zmieniają ciuchy), i wychodzi katastrofalny miszmasz dobrych decyzji i tych beznadziejnych.

Podsumowanie

Nie. Po prostu nie. Za tą cenę można kupić o wiele lepsze tytuły, i to nawet w liczbie mnogiej. Jeśli nadal masz ochotę spróbować Biomutant, poczekaj aż pojawi się za darmo na PS+, albo przecena osiągnie co najmniej 80%. W przeciwnym wypadku niemal na pewno czeka Cię dysonans pozakupowy – tak jak mnie. Seria zadziwiających decyzji, fatalna historia, kreator postaci, efekty dźwiękowe i to, że świat jest po prostu pusty, definitywnie stawiają tą grę w bardzo złym świetle. Jak dla mnie jest to bez wątpienia jedna z najgorszych, jeśli nie najgorsza gra tego roku. 3/10.

 Biomutant – Największe rozczarowanie roku?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *